Asucon 2018

Jedna z prawd o kyūdō jest taka, że można je dzielić z innymi hobby i zainteresowaniami. I jakoś tak pokrętnymi drogami od Sekcji Tolkienowskiej Śląskiego Klubu Fantastyki udało się dotrzeć do zgłoszenia kyūdō jako jednego z punktów programu Asuconu 2018, odbywającego się w terminie 23-24 września 2018. Może pokrętne to za dużo powiedziane, bo konwent organizuje właśnie Śląski Klub Fantastyki, tyle że sekcja mangowa. Faktem pozostaje, że trzeba się było przygotować. Zatem oto Asuconowe hassetsuosiem etapów strzelania.

Krok pierwszy: przygotować część prelekcyjną. Jak się okazało, nie jest to aż takie trudne, jeżeli ma się pod ręką dobre materiały (podpowiedź: OnumaHideharu Onuma, Dan i Jackie DeProspero: Kyudo, japońska sztuka łucznictwa to niezłe źródło, z Kyudo Manuala chyba ciężko by było zrobić różnorodną prezentację). Grunt to nie zaplątać się w daty, detale i trudne nazwiska. I całość nawet zgrabnie zmieściła się w jednej godzinie z odpowiednim czasem na demonstracje.

Krok drugi: zacząć studiować procedurę makiwara shareiceremonialne strzelanie do makiwary, nie zapominając, że nie kończy się ona po strzale, trzeba jeszcze odpowiednio podejść po strzały itd. – na szczęście makiwara była już odbita z AWF-u, więc nawet byłoby gdzie rzecz przećwiczyć by dobrej pogodzie.

Krok trzeci: dowiedzieć się, że sala prelekcyjna jednak nie jest wystarczająco wysoka by podnieść łuk, zatem trzeba część pokazową przenieść na zewnątrz. Co daje nieco większe możliwości, zatem makiwara sharei zostało uznane wariantem awaryjnym, a główną atrakcją będzie matomae tachi shareiceremonialne strzelanie do standardowego mato w postawie stojącej. Czynnik decydujący o ewentualnym wdrożeniu planu awaryjnego był dość prosty – czy uda się przygotować infrastrukturę umożliwiającą bezpieczne strzelanie na zewnątrz. Choć pomysł strzelania na zewnątrz nasunął liczne pytania proceduralne, chociażby pierwsze z brzegu: czy strzela się w zorirodzaj japońskich sandałów?

Krok czwarty: przygotowanie prezentacji traktującej strzał do makiwary jako punkt startowy mogło nie być dobrym pomysłem, skoro nie będzie strzału do makiwary. Na szczęście, jest już XXI wiek, można posłużyć się materiałami dostępnymi w Internecie. I nawet udało się znaleźć w miarę krótki film pokazujący makiwara sharei (15-minutowa wersja z seminarium w Amsterdamie w 2016 była zdecydowanie za długa). No, a skoro już odpalamy komputer podczas wykładu, to może i jakieś zdjęcia można pokazać?

Krok piąty: na szybko trzeba opracować wspomianą w punkcie trzecim infrastrukturę. Tok myślenia przeszedł przez różnorakie warianty uwzględniające drabiny, wykorzystanie elementów otoczenia jak mury i drzewa, choć ostatecznie, nie bez dodatkowego wsparcia, udało się przygotować w miarę przenośną konstrukcję do zawieszania siatki. Może nie na tyle przenośna, by ją zabrać do autobusu, ale już na samochód da się zapakować. Czyli droga do strzelania w terenie stoi przed nami otworem.

Krok szósty: dostać się na miejsce, rozstawić sprzęt i wykonać trzykrotnie pokaz. Cóż, może to chłodny dzień, może brak innych atrakcji na zewnątrz, który by sprzyjały szwendaniu się poza budynkiem (nie licząc ekipy od quidditchapojęcie pozakyūdōwe: sport zaczerpnięty z Harrego Pottera, bieganie z miotłą między nogami i rzucanie do siebie lub do celu różnymi rodzajami piłek, która na pojawiła się na moment), a może niezbyt dobry termin pokazów (drugi dzień konwentu, sporo osób już się rozjechało do domów) spowodowały, że tłumów nie było. Może to i lepiej, bo można było w spokoju porozmawiać z tymi, co się zjawili. Co jednak szczególnie cenne, nie tylko widzowie mogli się czegoś nauczyć. Bo przeprowadzając pokaz nasuwają się pytania: jak poprawnie cofnąć się w klapkach by ich nie pogubić? Ile właściwie powinno być ukłonów przy jednoosobowym pokazie na dworze? Ile miejsca najlepiej zostawić między symbolicznym wejściem a honząlinia, na której oczekuje się na podejście do lini strzału? Jeżeli hadairezakładanie rękawa kimona po oddaniu strzału nie wyjdzi po trzech próbach, to jak to z gracją naprawić? Jak właściwie wygląda shitsubłąd, taki jak upuszczenie strzały lub łuku, albo zerwanie cięciwy w postawie stojącej? I jak wygląda strzelanie do celów położonych wysoko, gdy akurat jakiś dron buczy w powietrzu? Choć prawdopodobnie większość widzów nie podzielała tych refleksji. No, może poza z dronem.

Krok siódmy – właściwa prelekcja. Widać, że to już końcówka konwentu i dosłownie ostatni punkt programu. Choć wystarczająco dużo osób chętnych do wysłuchania się znalazło. A nawet ktoś zechciał przećwiczyć hassetsu.

Krok ósmy: zanshinostania faza hassetsu, moment po wypuszczeniu strzały, jednocześnie duchowe pozostanie w procesie strzelania. Bo jakże by inaczej? A że całość wyszła dobrze, jest szansa że jeszcze gdzieś się pojawimy z pokazem. Może nawet w swoim czasie uda się zrobić jakieś strzelanie zespołowe?

Quidditche grają
dron na wietrze oraz pies
hadaire – klops!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *