W polskim środowisku kyudo mamy już kilka tradycji. Jedną z ważniejszych z nich są Turnieje Noworoczne. Jedną z ważniejszych, ale też i starszych. To tak tradycyjna tradycja, że jej początki giną już w mrokach dziejów i były nawet wątpliwości ile razy właściwie turnieje się odbyły. Na pewno w tym roku po raz pierwszy. Będąc bardziej precyzyjnym, tegoroczny Turniej Noworoczny, pod patronatem wodnego królika, odbył się po raz pierwszy w Mysiadle, 8 stycznia.
Choć przygotowana tablica umożliwiała udział aż sześćdziesięcioro zawodników, to ostatecznie pojawiło się na niej trzydzieści dziewięć nazwisk. Każdy z zawodników miał do wystrzelenia dwanaście strzał, w trzech zestawach po cztery. Startowaliśmy w trzynastu tachistrzelająca wspólnie grupa łuczników po trzy osoby, po trzy grupy jednocześnie (lub dwie). Jednak zanim to wszystko nastąpiło, w ramach otwierającej turniej ceremonii yawatashi wystąpili Bogdan jako itestrzelec w ceremonii yawatashi, Andrzej jako daiichi kaizoeasystent bezpośrednio pomagający ite i Marta jako daini kaizoeasystent przynoszący strzały.
Turniej był też okazją do użycia nowego systemu zapasowych cięciw. Jak pokazuje doświadczenie, zapasową cięciwę warto mieć. Na turniejach dodatkowo trzeba ją mieć w taki sposób, by każdy mógł ją łatwo znaleźć i w razie potrzeby wymienić dla strzelającej właśnie osoby. Zwykle zapasowe tsurumaki (czyli rolki na cięciwy, skojarzenie z sushi maki jest niegłupie) trzymane są zwykle w wyznaczonym do tego miejscu, opatrzonym w numery zawodników. Tym razem wprowadzono rotacyjny system dwuławkowy. Pierwsza dziewiątka zawodników układa cięciwy na ławce A, druga dziewiątka przed wejściem układa cięciwy na ławce B, a zespół pierwszy schodząc zabiera cięciwy z ławki A. Trzecia dziewiątka układa cięciwy na zwolnionej ławce A, a następna dziewiątka na właśnie zwolnionej ławce B… I, mówiąc krótko, system nie został w pełni przez nas opanowany. Cięciwy zostawały po strzelaniu, czasami na jednym stanowisku leżało ich kilka. Potraktujmy do jako okazję do ćwiczenia uważności. I przejdźmy w końcu do strzelania.
Ale najpierw, akapit z trudnym słowami! Całemu turniejowi można też przypisać moce augurskie i przewidywać powodzenie w konkretnych miesiącach na podstawie lotu strzał. Pierwsza strzała miałaby decydować o styczniu, druga o lutym i tak dalej. Jednak ta profetyczna tradycja trochę przegrała z procedurami, bo choć tablica z wynikami miała osobne okienko dla każdego strzału (zamiast po prostu wpisywać sumę z kolejki), to dla uproszczenia i tak wszystkie trafienia były notowane od początku danej sekcji. Niestety, bez całego sztabu obserwatorów, nie da się dokładnie zanotować kto kiedy trafił, można tylko obejrzeć strzały powbijane w mato gdy już zawodnicy przestaną strzelać. Zatem wszystkie pomyślności i powodzenia zostały siłą tych niedogodności przesunięte na początki odpowiednich okresów. A jak dokładnie nam poszło?
Pierwsza runda, czyli strzelamy za styczeń, luty, marzec i kwiecień. Najwyższym wynikiem były trzy punkty, uzyskane przez Michała M. (młodszego), Alex oraz Krzysztofa Sz. Te pierwsze rundy są o tyle trudne w narracji, że rozrzut to maksymalnie cztery punkty, nie widać kto tak naprawdę staje się liderem w starciu. Trafień łącznie było 50, ze średnią 32,0%.
Runda druga, jedziemy z wiosną i latem: maj, czerwiec, lipiec i sierpień. Więcej snajperów się ujawniło, po trzy trafienia zebrali Maks, Blanka, Bogdan, Filip i Zuzanna. Mimo zwiększenia grupy bardzo celnych osób, ogólna skuteczność spadła do 46 trafień, 29,5%. Przed chwilą dopiero się rozgrzewaliśmy, punkty niewiele podpowiadały, a tu już jesteśmy u progu finału. Największe szansę na zgarnięcie statuetki łuczniczki miało sześć osób, które w tym momencie miały po pięć punktów. Co oznacza, powołując się na zasadę szufladkowania Dirichleta (jap. ディリクレの箱入れ原理), że przynajmniej dwie z tych osób zakończą turniej z tym samym wynikiem, bo w trzeciej rundzie będą mieć tylko pięć możliwych rezultatów! Czy będzie dogrywka? Czy ustaliliśmy według jakiej procedury będziemy się dogrywać?
I runda trzecia, wrzesień, październik, listopad i grudzień. Snajperzy jeszcze bardziej wzięli się do roboty, Bogdan trafił cztery razy, podobnie jak będący w tym samym tachi Rafał. Po trzy trafienia zebrali Blanka i Witek S. I jak można wyliczyć, tym samym wygrał Bogdan z dziewięcioma punktami, rozwiewając wszelkie nadzieje na dogrywkę. I choć w tym turnieju nie ma drugich i trzecich miejsc, dla porządku trzeba dodać, że drugie miejsce zajęła Blanka z ośmioma trafieniami, a za nimi z siedmioma punktami stanęli Alex i Rafał. Zaś reszta znów spadła o kilka punktów, tym razem łącznie uzyskano 43 trafienia, co daje średnią 28,6%.
Zatrzymajmy się w tym miejscu na dwie uwagi. Po pierwsze, Dirichlet-sensei miał rację, bo choć zdobywcy pięciu punktów z rundy drugiej starali się jak mogli, jeden wynik się powtórzył, konkretniej zero trafień. Całość wyników to 0, 0, 1, 2, 3, 4. Po drugie, Bogdan i Rafał ładnie zaprezentowali ideę ciągów liczbowych. Bogdan przez cały turniej trafił 2, 3 a potem 4 razy, podczas gdy Rafał 1, 2 i 4. I o ile ciąg arytmetyczny Bogdana doprowadził do zwycięstwa w trójrundowym turnieju, to czwarta runda (gdyby rok miał więcej niż dwanaście miesięcy) przyniosłaby niezmiernie ciekawe rezultaty (gdybyśmy mieli więcej strzał niż cztery).
Wiemy kto zgarnia statuetkę, wiemy kto kiedy odbierać będzie prezent, ale jeszcze nie wiemy jaki los czeka złote mato. Wszyscy zawodnicy po kolei, mając tylko jedną strzałę do dyspozycji, próbowali trafić w malutki cel, o średnicy tylko dziewięciu centymetrów – przypomnę, standardowo jest to trzydzieści sześć centymetrów. Aby wyrównać szanse, podeszliśmy do rywalizacji według posiadanych stopni i stażu w kyudo, zaczynając od osób bez stopni, kończąc na czwartych danach. I tym razem mato uniknęło zguby, choć tak na oko, pierwszy strzał jaki posłano wylądował najbliżej. Jak dotąd, jedyne trafienie zdobył Krzysztof H. w 2018 roku.
Zostało ogłosić wyniki, odebrać prezenty z puli, zrobić zdjęcia i ruszyć w ten 2023 rok, który już teraz zapowiada kilka interesujących wydarzeń. I tyle z części reportażowej, a teraz pora sprawdzić ile bzdurnych liczb uda się z tego wycisnąć.
Nie obyło się bez incydentów. Tradycyjnie, spadały strzały, w notatkach są cztery. Jedna strzała uderzyła przez siatkę zabezpieczającą w słupek bramki, ale uszkodzeń strzały chyba nie zgłoszono. Z szczególnie interesujących przypadków, jedna ze strzał wbiła się prosto w frędzel zwisający z makuozdobna kurtyna nad tarczami i utkwiła w nim. Taki frędzel jest mniejszy niż złote mato. Ma też zbliżony kolor, a przynajmniej najbardziej podobny ze wszystkich rzeczy, które miały szansę zostać trafione. Więc jeżeli ktoś przybył na turniej zobaczyć moment jak mała żółtawa rzecz zostaje przebita na wylot, to proszę, oto ten moment. Jednak dodatkowych nagród z tego nie było.
Łącznie w turnieju trafiono 139 razy, na 468 oddanych prób. Czyli średnia to 29,7%. Pierwsze trzy miejsca na podium (miejsce trzecie zajęte przez dwie osoby) to łącznie ponad 1/5 tej sumy (22,3%). Potrzeba jedenastu pierwszych osób (będąc już w strefie pięciotraniowej) by uzyskać połowę wszystkich trafień. Po kolejnych dziewięciu osobach przekraczamy 75% wszystkich punktów.
O dwóch kompletach czterech trafień już wiemy. Szesnastu zawodników nie miało żadnej rundy bez trafień, pięciu z nich w każdej rundzie wyciągało przynajmniej dwa trafienia. Czterech zawodników w każdej z trzech rund uzyskało identyczny rezultat.
Kilka liczb z kategorii „kontra”:
- Panie kontra panowie: 25% do 34%, przy liczebności grup 19 i 20
- Okularnicy kontra nie-okularnicy: 24% do 33%, przy liczebności grup 16 i 23
- Risshaosoba przygotowująca łuk w pozycji stojącej kontra zashaosoba przygotowująca łuk w pozycji półsiedzącej: 34% do 29% przy liczebności 7 i 32
- Shomenosoba podnosząca łuk wprost przed sobą, tradycja ze szkół ceremonialnych kontra shamenosoba podnosząca łuk po lewej stronie, tradycja ze szkół bojowych… uwaga… 30% do 29%, przy liczebności grup 28 i 11
Z tego mogłoby wynikać, że najlepiej poradził sobie mężczyzna bez okularów, który nie klęka i strzela w pozycji shomen… i faktycznie, ktoś taki był na turnieju, jednak do pierwszego miejsca kilka pozycji zabrakło. Więc dodajemy jeszcze:
- Rzeczywistość kontra statystyka: 1 do 0.
Od razu wyjaśnię, że nie tak powinno się te obliczenia przeprowadzać, ale obiecałem bzdurne liczby, nie prawdziwe.
Teraz starcia większych grup:
- Najcelniejsze tachi: 10, tj. Bogdan, Rafał i Filip, łącznie 21 trafień z 36 (58%).
- Najczęściej trafiane mato: nr. 9, do którego strzelali Alex, Blanka i Krzysztof Sz.: 56% i 20 trafień.
- Najbardziej podziurawione mato: 1 i 4, po 22 trafienia, 37% (wyjaśnienie: do pierwszych sześciu mato strzelało więcej osób, stąd dwie osobne kategorie)
- Najcelniejsza grupa według stopni: yondan, 44%.
- Nie będzie kategorii grupy, która wbiła najwięcej strzał w mato, bo przez spore różnice w wielkości grup, mudani wszystkich deklasują, z 47 trafieniami… hmm… czyli jakoś jednak przemyciłem tę informację, której miało nie być. To znak, że pora kończyć relację, bo zaraz kolejne imprezy. Rok zapowiada się aktywnie.
wodnisty królik
nieuchwytny jak złoto
nie dziuraw kurtyn!
Lista zwycięzców Turniejów Noworocznych (odtworzona m.in. z archiwów Tametomo)
- 2023: Bogdan Mytnik
- 2022: Krzysztof Haczek
- 2021: turniej się nie odbył
- 2020: Rick Sosiński
- 2019: Bogdan Mytnik
- 2018: Bogdan Mytnik
- 2017: Krzysztof Haczek (trzecie zwycięstwo z rzędu, przejęcie statuetki na stałe)
- 2016: Krzysztof Haczek
- 2015: Krzysztof Haczek
- 2014: Krzysztof Szafran
- 2013: Witek Federowicz
- 2012: Michał Mazurek
- 2011: Andrzej Nawrocki
- 2010: Krzysztof Haczek
- 2009: Norbert Kopczyński
- 2008: brak danych
- 2007: brak danych