Hondowy weekend

Nie zdradzając jeszcze zbyt dużo, rok 2019 to będzie dobry rok by uprawiać kyūdō w Polsce. Dziać się będą rzeczy na shailinia z której oddaje się strzał i sadamenozielinia z której w pewnych formach składa się ukłon po wejściu i przed wyjściem o których się nie śniło naszym mnichom zen. Oczywiście, same z siebie się nie zadzieją, ale o tym może innym razem. Teraz o tym, że jak już się będą dziać, to trzeba pokazać klasę. A przechodząc do meritum, w weekend 8 i 9 grudnia odbyły się w Warszawie pierwsze z serii warsztatów stylu Honda, mające na celu przypomnieć czym Honda-ryū jest i jak to się praktykuje. Choć trzeba być świadomym, że trudno powiedzieć czym jakiś styl jest, łatwiej powiedzieć czym się różni od tego, który już się zna. A ćwicząc, rzeczy które się już zna nieraz trzeba na moment odłożyć w zapomnienie.

Sobotnia część odbyła się w ursynowskim Budojo, jednym z tych miejsc, które współtworzyły początki kyūdō w Polsce (oraz osobiste kyūdō piszącego te słowa). Nie jest to pełnowymiarowa strzelnica, gdzie piątka łuczników mogłaby wspólnie ćwiczyć pełen taihaiforma zespołowego strzelania, ale nie było to nam w tamtej chwili potrzebne. Powtórkę zaczęliśmy od podstaw: strój, który już sam w sobie wyróżnia hondowców: od niemal obowiązkowego kimona, przez czarne tabitradycyjne skarpety po kokardkę na himopaski do wiązania hakamy hakamy. I od razu przechodzimy do całkiem przydatnej hondowej sztuczki. Czy wiecie jak rozpoznać czy któryś z Waszych współćwiczących nie jest przypadkiem Cesarzem Japonii? Cesarz i tylko cesarz będzie mieć całą fioletową rękawicę. O ile wie, że ma taką mieć. A pozostali wiedzą, że takiej nie mogą mieć. Wiecie co, myślę że zanim dojdzie do etapu z rękawicą, coś innego zdradzi cesarza wcześniej.

Jak już zaczęliśmy poprawnie wyglądać na tyle na ile to było możliwe (nie jest łatwo zakamuflować czerwono-niebiesko-pomarańczowe strzały jako białe, choć przy odrobinie dobrej woli z białego tabi da się zrobić czarne, w sposób niekoniecznie odwracalny), przeszliśmy do pozycji, ruchu i ukłonów. Co styl to nowe ukłony, choć Honda ma ich mniej niż Ogasawara. I tu następna reminiscencja treningu Ogasawara-ryū z senseiem Ishibashi tydzień wcześniej: kłaniamy się z intencją w sercu. Ukłon do kamizyhonorowe miejsce w dojo i obserwujących to zaproszenie do współuczestnictwa, ukłon do matotarcza to rzucenie wyzwania.

Tu coraz ważniejsza staje się sztuka pamiętania, by zapomnieć co się wie z ANKF-uJapońska Federacja Kyūdō, tu: styl opracowany przez ANKF. A to się wystartuje lewą stopą po ukłonie, a to nie zrobi hokouchiuderzenie końcówką łuku o podłogę lub oderwie wzrok od mato. Były też elementy o których łatwiej pamiętać, bo nie przypominają niczego, co już się zna z ANKF-u, jak nakazumidźgnięcie łukiem w stronę mato czy boczna kontrola haya/otoyapierwsza/druga strzała. Nie zabrakło też bardziej uniwersalnych ćwiczeń, jak chodzenie w formacjach wieloosobowych, by nauczyć się ruchu z bioder, a nie ze stóp.

Zaś na koniec zebraliśmy całą posiadaną wiedzę by odtworzyć formę kumitachi (bez strzelania). I tu następuje najważniejsza lekcja stylu Honda, którą trzeba będzie przed czerwcem solidnie przetrenować – może i hondowa kizapozycja klęcząca, w hondzie wykonywana na jedno kolano jest wygodniejsza na krótką metę, ale trwa znacznie dłużej.

Niedziela to z kolei spotkanie w V LO im. ks. Józefa Poniatowskiego. Do naszego grona dołączyło kilku reprezentantów innych stylów, zatem wydzielono dla nich kawałek dojo, by mogli ćwiczyć nie niepokojeni przez nasze niecne hondowe sprawki. Głównym tematem ćwiczeń było yudaoshi. Wiecie, ten mało istotny etap po strzale, a nawet po zanshinieósma pozycja hassetsu, trwanie, kiedy trzeba odłożyć dłoń z łukiem na biodro, by zaraz zabrać się za poważne sprawy, jak przygotowanie do kolejnego strzału lub wyjścia z gracją z dojo (choć bywa, że i wyjście traktowane jest jako mało istotny element). A tymczasem yudaoshi, jak wszystko w kyūdō, jest istotne. Szczególnie w momencie, gdy przychodzi na nie pora, wtedy jest ważniejsze niż właśnie oddany strzał (który już się wydarzył i nic go nie zmieni). A czemu jest ważne z praktycznego punktu widzenia? Ot, źle zrobione może oznaczać uderzenie łukiem o strzały, łuk albo głowę osoby siedzącej z przodu. Lub senseia, który celowo ustawił się bardzo blisko. Hmm… może dlatego w Hondzie tak dużo wycofuje się na taihaisenjedna z linii wyznaczonych z dojo, pojęcie ze stylu Honda zanim kolejna osoba przystąpi do strzału? By uniknąć jej łuku? W każdym razie, jak już przychodzi co do czego, to przy całej tej akcji jest więcej okazji do błędów niż mogłoby się wydawać, od pomylenia kolejności ruchów po wprowadzanie wymachów wziętych ze stylów pływackich.

Gdy w sierpniu wspominałem o Hondzie, odbyło się to pod hasłem Make some noise!. Ten hałas towarzyszący hokouchi czy odkładaniu strzał ma też swoje praktyczne zastosowanie – ot, może być sygnałem, że trzeba przystąpić do działania, bo poprzednia osoba zakończyła swoją akcję. Aby popracować nad czujnością na dźwięki, zastosowaliśmy na treningu nowy system obsługi yatorizbieranie strzał z mato. Tradycyjne dwa klaśnięcia to prośba o pozwolenie na udanie się po strzały. Zaś jedno klaśnięcie to sygnał, że na coś trzeba zwrócić uwagę, tym samym zaprzestając strzelania. Może to być strzała leżąca przy tarczach, którą trzeba szybko zabrać zanim ktoś w nią trafi. A może to być inna usterka techniczna, jak rozwiązane himopasek do wiązania rękawicy rękawicy lub hakama stojąca w płomieniach… choć to ostatnie to rzadszy przypadek i podręcznikowo nie powinien mieć miejsca, ale w mojej krótkiej kyūdōwej karierze natrafiłem na tyle niepodręcznikowych sytuacji, że nigdy nic nie wiadomo. Zaś wracając do sygnalizacji dźwiękowej, chodziło o to, że kyūdōka musi być uważny i świadomy tego, co się wokół niego dzieje. A co najważniejsze, kyūdōka jest cicho.

No, ale poza hondowymi wariantami yudaoshi, to na razie niewiele tej Hondy było. Pora to zmienić. Kumitachi tachijarei! I ileż okazji do błędów. Od klasycznego startu z lewej po ukłonie, przez niepotrzebne elementy z innych form lub stylów po plątanie się przy hadairezakładanie rękawa kimona po strzale. A co najważniejsze, po raz kolejny potwierdzono, że nie jest sztuką zrobić coś gdy się o tym myśli, chodzi o to, by zrobić dobrze myśląc o czymś innym. Co w tym wypadku oznacza, że choć yudaoshi mieliśmy opanowane prawie perfekcyjnie, nagle znów się posypało pod natłokiem myśli o szczegółach kumitachi. Ale to jest kyūdō.

gdy wyciągniesz dłoń
białe białe czarne już!
łypnięcie w mato

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *