VII Turniej 100 strzał

W pierwszy weekend września klub Tametomo z Mysiadła po raz siódmy zaprosił międzynarodowe grono na Turniej 100 strzał. Poza reprezentacjami polskich klubów (gdzie i my mieliśmy swój wkład), przyjechali uczestniczy z Austrii, Łotwy, Niemiec, Szwecji i Węgier. Boje trwały długo, od 9:15 do niemal 20:00. I gdy opadł bitewny pył, sędziowie policzyli punkty, wszystko było jasne. Zwycięzcą został Ákos Nagy, za nim Krzysztof Haczek i na trzecim miejscu Denis Ugriumow.

Tyle z najważniejszych faktów. Które pewnie są już osobom żywo zainteresowanym turniejem znane z innych, szybciej działających źródeł. Teraz będzie ta trudniejsza część, bo trzeba będzie jakoś o tym opowiedzieć, a kyūdō to jeden z tych sportów, z których trudno zrobić porywającą relację, bo wszystko ma z góry ustalony przebieg. Zawodnicy stają na stanowiskach, wolno oddają 4 strzały i schodzą ze stanowisk. Yatoriprocedura zbierania wystrzelonych strzał, w tym kontekście osoby zajmujące się tą procedurą podchodzą do tarcz, zliczane są trafienia, strzały są wyjmowane. Yatori wychodzą, przychodzi kolejna grupa łuczników. I tak jakieś sto razy. Może polotu sprawozdaniu doda prześledzenie dynamiki między ekipą z podium? Spróbujmy.

Ákos zaczął ładną czwórką, po której nastąpiła mocna trójka. I choć wybił się na przewagę, przez pierwsze rundy Krzysztof i Denis skutecznie go gonili. Po czwartej rundzie Krzysztof zrównał się z Ákosem, remis trwał do rundy piątej, potem na chwilę Krzysztof wskoczył na pierwszą pozycję. I jeszcze w siódmej rundzie, gdy Krzysztof miał jednopunktową przewagę, Denis i Ákos zremisowali na drugim miejscu. Ósma runda, Ákos dogonił Krzysztofa, w dziewiątej dalej remis. Dziesiąta runda, Ákos wyprzedził Krzysztofa o dwa punkty, potem o trzy, cztery, pięć, osiem, i od tego momentu cały czas miał wyraźną przewagę. Zaś Krzysztof i Denis ciągle prowadzili równą walkę, w dalszym roku turnieju trzykrotnie się zrównując, nie odstępując jeden drugiego bardziej niż na dwa trafienia. Do ostatniej rundy podchodzili z Denisem prowadzącym jednym punktem, ale cztery trafienia Krzysztofa przesądziły sprawę.

Oczywiście, jest ta wspomniana procedura, ale czasami coś pójdzie nie tak. Mieliśmy jedną pękniętą cięciwę, połączoną z upuszczeniem łuku – czyli obsługa dwóch shitsupewna kategoria błędów związanych ze sprzętem, wymagających wykonania pewnych procedur jednocześnie. Kilka strzał założonych już na cięciwę spadło (mam ze cztery zanotowane), dwie strzały straciły w locie hazunasadka, miejsce zakładania cięciwy. Jeden z łuków miał kaprys notorycznego wykręcania sięnie mylić wykręcania się łuku z yugaeri, czyli obracaniem się łuku w dłoni – to drugie jest wskazane, pierwsze nie. Było też kilka przypadków strzał, które przeleciały na wylot przez tarczę i piankę – sytuacja o tyle kłopotliwa, że jeżeli nie patrzało się we właściwe miejsce dokładnie w momencie strzału, trudno potem powiedzieć, czy było trafienie. A ustalonej kolejności oddawania strzałów utrudnia skupienie wzroku na tym matotarcza, w które zostanie wysłana kolejna strzała. Dodatkowo, jedno mato zostało wymienione – nie tyle z powodu ekstremalnego podziurawienia przez strzały, co przez większe pęknięcia papieru. Z ciekawszych incydentów było zabranie przez jednego zawodnika łuku innej osoby. Zostało to w porę zauważone przez osobę strzelającą i łuk został podmieniony, a wymiana została uznana za legalną. Strzelanie z nieswojego łuku może być nie tylko potraktowane jako pewnego rodzaju naruszenie etykiety oraz niedogodność dla samego strzelającego – inna siła łuku, inny sposób jego pracy, owijka niedopasowana do grubości strzał. Takie łuki potrafią się zaskakująco różnić. Ale wracając do tematu, strzelanie z cudzego łuku może być w pewnych skrajnych przypadkach wprost niebezpieczne, gdy np. osoba o długich rękach weźmie krótki łuk i przeciągnie go ponad standardowy zakres pracy.

Pora na liczby! Zwycięzca, Ákos, trafił 69 razy. Jest to o jedno trafienie więcej niż miał zwycięzca w zeszłym roku. Krzysztof na drugim miał 61 trafień, Denis 59. Wszyscy strzelali stylem shamenunoszenie łuku z boku, nie centralnie przed sobą, wywodzącym się ze szkół bojowych. Pierwsza osoba strzelająca w stylu shomenunoszenie łuku przed sobą, znalazła się na szóstym miejscu. Trójka na podium odpowiadała za niemal 21% wszystkich trafień w turnieju, a ponad połowa trafień przypada na pierwsze dziewięć osób.

Średnia skuteczność to 31,48%, łącznie trafiono 913 razy. To widoczny spadek w porównaniu do zeszłorocznego turnieju, gdzie przy takiej samej licznie uczestników trafiliśmy 1113 razy, czyli 38,38%.

Najbardziej podziurawionym mato było mato numer 2, otrzymało 146 trafień. Najmniej trafień zaliczyło mato nr 9, tylko 45. Trzeba jednak zauważyć, że do pierwszy trzech tarcz strzelało więcej osób – strzelaliśmy na trzy dziewięcioosobowe zmiany, a czwarta liczyła tylko trzy osoby. Z kolei do mato 9 przez większość czasu strzelały tylko dwie osoby. Gdzieś tam w wyniku nieporozumienia w swojej pierwszej serii ta czwarta, trzyosobowa ekipa zajęła mato 1, 3 i 4, więc mato 2 i mato 4 były celem nietypowej liczby prób trafienia. Do tego, jak wspomniałem, siódme mato zostało w pewnym momencie wymienione i pewnie dałoby się to uwzględnić w statystykach, ale załóżmy, że cały czas było to jedno mato. Sprowadzając wszystko do procentów, na przód wysuwa się czwarte mato, trafiane ze skutecznością 47,36%, za nim mato siódme (41,67%) i w końcu drugie (36,87%).

Wchodząc w obszary kwartyli (czyli przykładów statystyk, które w dobrej relacji z turnieju nie mają miejsca, bo nie wnoszą nic ciekawego do opowieści), 72% zawodników uzyskało więcej niż 14 punktów. Powyżej 28 dotarła mniej niż połowa (45%), a ponad 46 punktów dostało się tylko 7 osób (24%). Idąc dalej tym tropem, powyżej 50% strzeliło tylko 5 osób, żadna z nich nie strzelała stylem shomen.

Czterech zawodników w każdej serii trafiło przynajmniej raz, a dla jednego z nich nawet to było za mało i w żadnej kolejce nie zszedł poniżej dwóch trafień. Najczęściej notowanym wynikiem było jedno trafienie, zaraz za nim brak trafień. Dwa trafienia pojawiły się mniej więcej w jednej czwartej serii, trzy w co dziesiątej, a komplet czterech trafień stanowił 4% wszystkich serii. Konkretniej, 4 trafienia zanotowano 29 razy. Teoretycznie wychodzi na to, że raz na osobę. W praktyce, tylko 11 osobom udało się trafić kaichuCztery trafienia na cztery strzały, czasami po prostu komplet trafień, gdy oddaje się mniej strzałów. Dwie osoby zrobiły to aż po 5 razy.

Teraz jedno z kluczowych pytań: o jakiej porze dnia najlepiej strzelać? Pewnie Sun Zia.k.a. Sun Tzu (孙子), autor „Sztuki Wojny” miał swoje zdanie na temat pory rozpoczynania bitew, ale liczby mówią następująco: po obiedzie. Właściwie, kiedykolwiek po obiedzie, choć z czasem przychodzi zmęczenie i lekko wyniki spadają. Pierwsza przerwa kawowa nastąpiła po czwartej serii, do tego czasu średnia wynosiła 30,39%. Obiad podano po serii dziesiątej, średnia za drugi okres wyniosła 29,45%. Później były jeszcze krótkie przerwy po serii 14 i 20, a wszystkie te trzy serie strzelania miały średnie odpowiednio 32,97%, 32,61% i 32,24%. Czyli najedzeni dostaliśmy zwyżkę formy, która z czasem spadała, ale nieznacznie. Choć trzeba dodać, że rozkład przerw nie do końca pokrył się z oryginalnym planem, choć po zeszłorocznych incydentach, ich czas był dokładnie pilnowany. W sumie wnioski są podobne jak rok temu, a różnice równie nieznaczne, więc może mit spadku sił do dużym posiłku nie jest prawdziwy? Najwyższa skuteczność przypadła na rundę dziewiętnastą (37,93%), najniższa na drugą i ósmą (25%). Największa zmiana w górę nastąpiła między rundą osiemnastą a dziewiętnasta (+9,48 punktów procentowych), największy spadek między siódmą a ósmą (-12,07 punktów procentowych).

Jednym z pytań, które czasami pojawia się w kontekście rozpoczynania nauki kyūdō jest: „czy można strzelać w okularach?”. Technicznie jest to jak najbardziej możliwe. Jednak czy warto? Chcąc odpowiedzieć na to pytanie, sprawdźmy jak okularnicy poradzili sobie w stosunku do osób bez okularów. Dwanaście osób ze wspomaganiem wzroku uzyskało 433 trafienia, podczas gdy siedemnaście osób bez problemów z oczami uzyskało 480 punktów. W tej postaci to niewiele mówi, więc procentowo jest to 36% do 28%. Wniosek: warto nosić okulary. Lub okulary częściej pojawiają się u osób strzelających dobrze, może wzrok popsuły sobie właśnie od patrzenia w mato. Lub trzeba było sprawdzić kto nosi soczewki (wbrew pozorom, to nie tak łatwo dyskretnie policzyć). Lub tak naprawdę trzeba było sprawdzić jak okularnicy sobie raczą w okularami i bez. A że czasami to sprawdzam u siebie, to i tym razem mam kilka ciekawych liczb. Skuteczność bez okularów wyniosła u mnie 100%. Dosłownie każdy taki strzał trafiał w cel… choć nie mogę powiedzieć, gdzie dokładnie w ten cel trafiał. Może jednak wniosek jest odwrotny, i warto strzelać bez okularów? Albo przed wyciągnięciem wniosków zadbać o to, by próbka liczyła więcej niż jeden strzał.

Starczy tego. Jest jeszcze jeden turniej do opisania, zaraz wydarzą się jeszcze dwa, a nie tylko turniejami się żyje w kyūdō.

na siódmy turniej

jeden do siedem zero

won mato siedem

Więcej czytania i oglądania:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *