I oto w niedzielę, 20 stycznia, tradycja znów połączyła się z nowoczesnością i za pośrednictwem internetowego łącza obecni w V LO w Warszawie odbyli skype’ową lekcję stylu Ogasawara-ryū, którą prosto z Japonii poprowadził sensei Ishibashi. Jest to jedna z najstarszych szkół kyūdō, więc chyba warto dowiedzieć się co ma do powiedzenia na temat łucznictwa. Problem w tym, że Ogasawarowie uczyli nie tylko łucznictwa ale też etykiety. Więc nie ma tak, że przyjdzie się na pierwszy trening i od razu pozna tajniki hassetsuosiem faz strzelania. Nie, przez pierwsze treningi nieco się trochę postoi. Potem posiedzi. I co najmniej pięć rodzajów ukłonów. Ale te etapy już za nami i to spotkanie miało przynieść rewolucję! Mieliśmy wziąć w ręce łuk – i to nie jest podstęp, że owszem, bierzemy łuk, ale ćwiczymy stanie z łukiem – mieliśmy strzelać do matotarcza.
Oczywiście, nie ma co za bardzo szaleć na początku. Każdy miał okazję wystrzelenia dwóch strzał pod czujnym okiem kamery, by następnie wysłuchać cennych uwag na temat techniki. A że sensei jest jeden, a nas ponad piętnaścioro, utworzyła się długa kolejka. Jednak już po pierwszych kilku osobach jedna rzecz stała się jasna. Za krótko trzymamy kai. Wiecie, to ten moment kiedy już naciągnęło się cięciwę, strzała skierowana jest wprost na cel, i właściwie nie ma nic innego do roboty (bo przecież nie jesteśmy zajęci celowaniem – celowania nie ma) i można by już wypuścić tę strzałę i zrobić miejsce kolejnej osobie… ale nie można, bo trzeba potrzymać kai. W swojej książe Kyudo, japońska sztuka łucznictwa
Hideharu Onuma stwierdza nawet, że to w kai tkwi esencja kyūdō. I skoro jeszcze teraz nauczyciel szkoły Ogasawara, której jednym z głównych haseł jest bez zbędnych ruchów
, mówi, że kai powinno dłużej trwać, to widać niezbędne jest, by trwało.
Znalazł się także zbędny ruch do wyeliminowania u większości strzelających. Mianowicie, chwytanie strzały którą mamy założyć na cięciwę dwoma palcami lewej ręki. Po co dwa, skoro wystarczy jeden? I to się naprawdę da zrobić… a przynajmniej udało się zrobić w kontrolowanych warunkach testowych, z jedną strzałą i bez rękawicy. W warunkach bojowych nie jest to już takie łatwie.
Gdy ostatnia osoba wysłuchała porad i pożegnaliśy się z senseiem, przyszła pora na próby zaaplikowania udzielonych lekcji w formie swobodnego strzelania i taihaiuforma strzelania zespołowego. To już każdy sam wiedział nad czym ma pracować. Zaś ogólne przesłanie to, parafrazując czarodzieja: Kai, you fools!
.
nie pół sekundy!
hanare jak śnieg spada
po słusznym trwaniu