Nie zdradzając jeszcze zbyt dużo, rok 2019 to będzie dobry rok by uprawiać kyūdō w Polsce. Dziać się będą rzeczy na shailinia z której oddaje się strzał i sadamenozielinia z której w pewnych formach składa się ukłon po wejściu i przed wyjściem o których się nie śniło naszym mnichom zen. Oczywiście, same z siebie się nie zadzieją, ale o tym może innym razem. Teraz o tym, że jak już się będą dziać, to trzeba pokazać klasę. A przechodząc do meritum, w weekend 8 i 9 grudnia odbyły się w Warszawie pierwsze z serii warsztatów stylu Honda, mające na celu przypomnieć czym Honda-ryū jest i jak to się praktykuje. Choć trzeba być świadomym, że trudno powiedzieć czym jakiś styl jest, łatwiej powiedzieć czym się różni od tego, który już się zna. A ćwicząc, rzeczy które się już zna nieraz trzeba na moment odłożyć w zapomnienie.
Tak jakby powitanie
Przyszedł w końcu ten moment, w którym startujemy ze stroną internetową. Jest to też ten moment, w którym zaczynamy używać nowej nazwy. Kyūdō Katowice
(lub Kyūdō Kato
) to tak naprawdę nie jest zła nazwa. Ba, nawet katō
coś znaczy po japońsku! Co prawda jest to kijanka (蝌蚪) i nijak ma się do łucznictwa, może pomijając zwój Chōjū-jinbutsu-giga (Wikipedia dla zainteresowanych), ale zawsze. W każdym razie, katowicka nazwa była całkiem stosowna, gdy jedyna osoba uprawiająca kyūdō na Górnym Śląsku była z Katowic, a cały klub był jednoosobowy. Ale nasza grupa nieco powiększyła się i mamy też osoby z innych miast. Była też przez jakiś czas możliwość, że salę trzeba będzie wynajmować poza Katowicami. Może więc nie warto miejsca stawiać jako najważniejszy element nazwy? Niech katowicki klub kyudo
będzie podtytułem. Zaś pomysły na nazwę były różne, ale ostatecznie pod wpływem pewnego drzeworyt Hiroshige Andō padło na Gengetsu (弦月), co oznacza półksiężyc. Ale nie taki zwykły półksiężyc, tylko taki, w którym zwraca się uwagę na kształt przypominający łuk. Księżyc z cięciwą. I tyle o nazwie.
O stronie też wiele więcej do powiedzenia nie ma. Wraz z rozwojem klubu powinna się zmieniać. A żeby nie było tu na start zbyt pusto, jest kilka relacji z dawniejszych imprez i wydarzeń, w których brała udział reprezentacja naszego klubu. No dobrze, w których ja brałem udział. I trzeba ostrzec, że najpewniej będę nadużywać tej przestrzeni do realizowania własnej wypaczonej idei kronikarstwa. Zapytajcie tolkienistów ze Śląskiego Klubu Fantastyki. Ale do rzeczy, do przeczytania są następujące relacje:
- Kyūdō Taikai Poznań 2018
- Asucon 2018
- Honda-ryū w Wiedniu
- Kyūdō maraton: Wiśniowa Góra i Warszawa
- X-lecie Wrocławskiego Stowarzyszenia Kyudo w Sobótce
taka tradycja
pięc siedem pięć na koniec
bo haikumuss sein
Kyūdō Taikai Poznań 2018
Poznański Klub Tengukai po raz kolejny zaprosił nas na taikaiturniej, w tym roku odbywający się 7 i 8 października. Rozgrywany miał być w dwóch konkurencjach: drużynowej i indywidualnej. Ponieważ nie mamy jeszcze wystarczająco licznego strzelającego składu by wysłać trzy osoby, startowaliśmy tylko w konkurencji indywidualnej. Choć przez moment był pomysł zmontowania ekipy międzyklubowej, zebrania pojedynczych osób z innych mniejszych klubów. Niestety, chętnych zabrakło. Cóż, pozostaje start solo – jakby nie było, w czerwcu solowe polowanie na yōkaieogólna nazwa stworów z japońskich legend przyniosło nie najgorszy rezultat. Zatem pakujemy sprzęt, nie zapominamy o kimonie o które w ostatniej chwili poproszono i jedziemy do stolicy Wielkopolski!
Ostatecznie zebrało się 25 osób z 6 klubów: Kraków, Łódź, Warszawa, Poznań oraz jednoosobowe reprezentacje Wrocławia i Katowic. Hmm… czyli plan stworzenia międzyklubowego zespołu prawie się udał, bo Dolny i Górny Śląsk strzelały razem (choć poza rankingiem zespołowym – a szkoda). Plus doszło do małych krakowsko-łódzkich rotacji. W każdym razie, oficjalnie wystartowało 7 drużyn.
Asucon 2018
Jedna z prawd o kyūdō jest taka, że można je dzielić z innymi hobby i zainteresowaniami. I jakoś tak pokrętnymi drogami od Sekcji Tolkienowskiej Śląskiego Klubu Fantastyki udało się dotrzeć do zgłoszenia kyūdō jako jednego z punktów programu Asuconu 2018, odbywającego się w terminie 23-24 września 2018. Może pokrętne
to za dużo powiedziane, bo konwent organizuje właśnie Śląski Klub Fantastyki, tyle że sekcja mangowa. Faktem pozostaje, że trzeba się było przygotować. Zatem oto Asuconowe hassetsuosiem etapów strzelania.
Krok pierwszy: przygotować część prelekcyjną. Jak się okazało, nie jest to aż takie trudne, jeżeli ma się pod ręką dobre materiały (podpowiedź: OnumaHideharu Onuma, Dan i Jackie DeProspero: Kyudo, japońska sztuka łucznictwa
to niezłe źródło, z Kyudo Manuala chyba ciężko by było zrobić różnorodną prezentację). Grunt to nie zaplątać się w daty, detale i trudne nazwiska. I całość nawet zgrabnie zmieściła się w jednej godzinie z odpowiednim czasem na demonstracje.
Krok drugi: zacząć studiować procedurę makiwara shareiceremonialne strzelanie do makiwary, nie zapominając, że nie kończy się ona po strzale, trzeba jeszcze odpowiednio podejść po strzały itd. – na szczęście makiwara była już odbita z AWF-u, więc nawet byłoby gdzie rzecz przećwiczyć by dobrej pogodzie.
Honda-ryū w Wiedniu
Trening Honda-ryū w Wiśniowej Górze był tylko wstępem do większego wydarzenia, którym miało być seminarium z senseiem Johnem Bushem. Razem z innymi polskimi klubami zebraliśmy łącznie jedenastosobową ekipę o różnym stopniu wtajemniczenia w arkana tej szkoły i ruszyliśmy w czwartek, 30 sierpnia, ku austriackiej stolicy.
Wiedeńskie dojo już nie raz gościło kyūdoków w Polski, więc dla części z nas to miejsce już znane. Jednak na kimś kto tam wcześniej nie był (a tak jest w przypadku piszącego te słowa) dojo wywiera ogromne wrażenie. To nie kolejna sala gimnastyczna, chociażby najlepiej wyposażona w sprzęt kyūdowy. Ten budynek powstał z myślą o kyūdo. ShajōBudynek do strzelania, matobaZadaszenie nad tarczami skrywająca ziemne azuchiwał ziemny z tarczami, wydzielona przestrzeń kamizyhonorowe miejsce w dojo, biegnąca na zewnątrz yatori-michiścieżka do azuchi. I ta drewniana podłoga, na której treningi Ogasawara-ryū nie byłyby straszne. Dodajmy do tego jeszcze większość uczestników seminarium w kimonach, tradycyjnym stroju w stylu Honda.
Kyūdō maraton: Wiśniowa Góra i Warszawa
Popatrzmy… Warszawa? Oj, w Warszawie to już sporo strzelaliśmy. Kraków? Bywaliśmy w Wieliczce na warsztatach. Wrocław? W samym Wrocławiu to może nie, ale Sobótka i Oborniki Śląskie to ich obszar jurysdykcji. Poznań? Taikai 2017. Opole? Też byliśmy. Łódź? Hmm… u klubu Ayame jeszcze nie strzelaliśmy. To oznacza zaległość do nadrobienia. Okazją ku temu były warsztaty odbywające się w Wiśniowej Górze w sobotę, 18 sierpnia.
Zjechali się łucznicy z połowy Polski. Warszawa, Łódź, Kraków, Wrocław i nasza jednoosobowa reprezentacja. A że już wkrótce warsztaty Honda-ryū w Wiedniu, a spora część obecnych dziwnym zbiegiem okoliczności akurat się na nie wybiera, zajęcia poświęciliśmy temu stylowi, zaczynając od podstaw. Czym jest styl Honda i czym się różni od kyūdō według ANKF? Można by przeanalizować detale jak diametralnie inne zakręcanie, brak kizypozycja klęcząca, pojedyncze tsurushirabekontrolne spojrzenie na cięciwę przed założeniem na nią rękawicy itp. Ale można to też oddać słowami bardów działających w kolektywie Beastie Boys (a także innych grup muzycznych): Make some noise!
. Stylowi Honda-ryū towarzyszy hałas. Tam gdzie inne szkoły grzecznie trzymają końcówkę łuku nad ziemią, Hondy trzaskają o podłoże kiedy się da. I po co męczyć prawą dłoń trzymając w niej otoyęstrzała, którą wystrzeliwuje się jako drugą, skoro można rzucić ją o ziemię? Oczywiście, jest to hałas kontrolowany, pojawia się w dokładnie określonych momentach – to nie nieład i bylejakość, to energia i duch bojowy – Honda to styl bojowy. Jednocześnie to wszystko to ruchy, których w żadnym wypadku nie powinno się przypadkiem wykonać podczas egzaminu ANKF – ale to już ryzyko związane z nauką dwóch stylów.
X-lecie Wrocławskiego Stowarzyszenia Kyudo w Sobótce
Wrocławskie Stowarzyszenie Kyudo obchodzi w tym roku dziesięciolecie istnienia. Nie byle jaka to okazja, więc jak mogliśmy odmówić zaproszeniu na wspólne świętowanie? Nasza niewielka, bo jednoosobowa reprezentacja wsiadła w pociąg, wysiadła we Wrocławiu, tam kolejna przesiadka w autobus i tak oto wczesnym popołudniem, w piątek 22 czerwca, znalazła się w Sobótce.
Część kyudowa miała się rozpocząć dopiero dnia następnego, ale już na wieczór zaplanowano coś specjalnego – wyprawę na najlepszą górę Fudżi jaką udało się znaleźć w okolicy. Padło na Ślężę. Nie był to jednak zwykły spacerek. Raz, było to wieczorne zdobywanie szczytu. Dwa, było to też drużynowe polowanie na yōkaie – duchy i demony z japońskich mitów i legend. Dla żyjących bardziej dniem współczesnym: takie Pokemon Go!, ale bez komórek. Co się na szlaku nie działo!? Fałszywe yōkaie (część podłożona przez organizatorów, część przez złośliwego sabotażystę), kappy łażące po drzewach, tanuki zakopane w liściach, a nawet zamknięte schroniska. Nie wszystkim udało się dotrzeć na szczyt przed zmrokiem, choć niektórzy twierdzą, że to celowa strategia – duchy wszak chętniej opuszczają kryjówki nocą. A nawet ci, którzy dotarli na szczyt w ostatnich promieniach dnia mieli przed sobą nocną wędrówkę w dół, przy świetle latarek i pojedynczych świetlików oraz przy akompaniamencie pieśni zmierzających na górę starożytnych Słowian.
Czytaj dalej „X-lecie Wrocławskiego Stowarzyszenia Kyudo w Sobótce”