Hondowy tryptyk: Kraków (lub J 2023)

W pamiętnym roku 2019 odbyło się w Warszawie I Europejskie Seminarium Honda–Ryū. Drugie miało odbyć się w 2022 roku w Niemczech. Cóż, rok 2020 trochę sprawy pokomplikował. Rok 2023 w końcu przyniósł pewne rozstrzygnięcia i to nie byle jakie. Może formalnie nie pada nazwa II Europejskie Seminarium Honda Ryū, ale jest duża szansa, że w przyszłym roku wspominać będziemy już pamiętny rok 2023. Hondowy tryptyk zaczniemy po sąsiedzku, w Krakowie, gdzie między 19 a 21 maja gościł Jeff Humm.

Piątek

Piątkowe ćwiczenia zaczęliśmy dopiero po południu, by dać wszystkim czas na dotarcie do Krakowa, na przygotowanie sali czy zwiedzanie. Więc czasu na praktykę kyudo nie było bardzo dużo, jedna był to czas dobrze wykorzystany. Kyudo zaczyna się ukłonu, a pierwszy ukłon to dobra okazja na mowę powitalną. Jedną z jej interesujących myśli było: nie należy obawiać się błędów, ani wstydu po ich popełnieniu. To zawsze jest okazja do nauki. Drugą wartą zapamiętania myślą było: może i to co słyszeliśmy o Jeffie w istocie jest prawdą, ale nie należy się go obawiać. Przy czym ta uwaga była skierowana do osób, które wcześniej nie miały okazji Jeffa poznać, wszak to nie pierwsza jego wizyta w Polsce. Nawet jednym z wątków rozmów w kuluarach była próba przypomnienia sobie miejsca, gdzie odbyło się prowadzone przez niego i Johna Busha seminarium w 2018 roku. Ale to przeszłość (i Łazy), a przed nami teraźniejsza Honda.

Właściwym ćwiczeniem była forma kumitachi, czyli egzaminacyjny standard. Do tego wszystkie grupy zostały precyzyjnie skomponowane w taką myślą, by każda osoba pochodząca w tym roku do egzaminu mogła przećwiczyć dokładnie na pozycji, na której będzie sprawdzana. Tak, w Hondzie mówi się o takich rzeczach z wyprzedzeniem. Oczywiście, taka wiedza i możliwość dopracowania danej pozycji nie powinna być kwestią rozstrzygającą. Dodatkowo, egzamin nie odbędzie się dokładnie w takim samym składzie, to że ktoś dalej będzie „czwórką” i wyćwiczy to perfekcyjnie, nie oznacza, że nieznana mu trójka przed nim nie wymyśli jakiegoś numeru.

Drugie ćwiczenie, wcale nie mniej ważne, to mitorigeiko, czyli obserwacja. Przynajmniej mam nadzieję, że to w Hondzie też nazywa się „mitorigeiko”, w końcu nie robimy hassetsu a shichido, strzelamy nie z shai a z shasen itd. W czasie, gdy jedna grupa prezentowała swoje umiejętności, pozostali obserwowali i słuchali udzielanych przy okazji komentarzy. I często to były właśnie komentarze do obserwujących, a nie działających, by natychmiast poprawili własnie popełniany błąd. Więc słyszeliśmy o tym, co ułatwia manewry kimonowe i co zrobić, gdy jedyny kimoniarz się spóźnia. Jak elegancko założyć strzałę za hakamę, gdy się nie klęka. I o czym myśleć, gdy się jednak klęka, a zapowiada się dłuuuugie klęczenie (odpowiedź: o liście zakupów). Było też o niejakim Herrigelu, o tym jak się przygotować sprzętowo do strzelania w hełmy kabuto, a jak do strzelania w jedwabne zasłony. Ostatnią notatką z dnia jest cytat:

Kyudo is about frustration.

Sobota

Po poprzednim dniu wiemy już na czym stoimy, a dokładniej, instruktor wie, można więc zacząć naprawiać. Stąd sponsorem dnia została literka R, i to aż trzykrotnym: Review, Revise, Reform. Na polski: Przejrzeć, Zrewidować, Zreformować. Amatorzy aliteracji alternatywnie akceptują: Przejrzeć, Przypomnieć, Poprawić. Czyli jedziemy z elementami ceremonii kumitachi od przejścia przez próg w jedną stronę, do przejścia w drugą, każdemu poświęcając nieco czasu. W tym jak poprawnie zejść z pozycji kiza do pozycji seiza, jak później wrócić i jak się obrócić, czy jak szarżować na mato.

Ciekawym ćwiczeniem był dziewięcioosobowy wariant formy ijarei, będącej zasadniczo formą solową. Idea stojąca za tym była taka: po co kisić się w kizie, jeżeli można przystąpić do strzelania nie czekając na nikogo. I tak główny nacisk tego dnia nie było położony na strzelanie. Zaś ćwiczenie niewygodnej pozycji półsiedzącej, choć szlachetne, może być wykonane kiedykolwiek indziej, nawet w domu podczas oglądania telewizji. Forma multi-ijarei nawet została na tyle zmodyfikowana, że nie trzeba było wyprowadzać całej grupy wgłąb sali do końcowego ukłonu, co przy tylu osobach jeszcze strzelających mogło być dość niebezpieczne.

Pojawił się temat shitsu, czyli błędów. Jak podnieść strzałę, jak podnieść łuk itp. Tak jak w kyūdō współczesnym, tak i według szkoły Honda, najważniejsza zasada to „nie panikować”. Bo jakby się nie nauczyć procedury, pewnie i tak trzeba będzie improwizować. Nagle się okaże, że świetnie wyćwiczony schemat działania nie sprawdza się na naszej pozycji – np. nie możemy dodać dodatkowego, przepraszającego pokłonu na taihaisen, bo jako ochi nie zatrzymujemy się tam. Albo nie możemy tak po prostu iść podnieść strzały przed nami, bo na drodze leży nasza druga strzała. Jednak prawdziwy pokaz improwizacji Jeff pokazał nie kiedy próbował rozwiązać kolejne sugerowane przez nas „whatifowe” sytuacje, a mierząc się z odwiecznym problemem: „Lunch już jedzie, nie ma sensu zaczynać żadnych poważnych ćwiczeń, ale kto wie czy mamy 5 czy 25 minut… trzeba im o czymś mówić, bo przecież nie zwolnię ich na przerwę przed czasem.” Dzięki temu dowiedzieliśmy się, że zrezygnowanie z drugiego strzału po idealnym pierwszym nie musi być złym pomysłem (podpowiedź: ma to coś wspólnego z deserem). I dlaczego taki, a nie inny styl rozpowszechnił się za naszą zachodnią granic. I co ma wspólnego Shakespeare z kyudo. A także co w kyudo jest sztuką, a co walką.

Po lunchu nastąpiło wznowienie ćwiczeń, jednak na tyle w duchu wersji przedposiłkowej, że drugą część dnia możemy pominąć w opisie. Po prostu wzięliśmy rękawice elegancko złożone na skrzyżowaniu łuków i strzał, i wznowiliśmy ćwiczenia. Było tam jeszcze jedno przejście w konfiguracji egzaminacyjnej, jakiś rzucony łuk i oraz zdjęcie w plenerze, korzystając z ładnej krakowskiej pogody. Tu trzeba przypomnieć, że każde nasze wyjście na zewnątrz z tradycyjnym hondowym stroju niesie ryzyko narobienia czarnego piaru pijarom, na terenie których odbywały się warsztaty – widać łatwo pomylić kimono z sutanną. Ale mają szczęście, że tym razem nie odstawialiśmy takich numerów jak zimą…

Niedziela

Mieliśmy niedużo czasu, zatem trening rozpoczął się pół godziny wcześniej niż poprzedniego dnia. Bo po co wysypiać się w niedzielę? Dla niektórych to jednak było zbyt mało i już po szóstej praktykowali asageiko, czyli poranne ćwiczenia. Bardzo zacna inicjatywa, ale pamiętajmy, że dla części osób spoza Krakowa sala była też miejscem do spania, więc nie dla wszystkich to asageiko było tak całkiem dobrowolne.

Właściwy trening poświęcony był shichido, czyli procedurze strzelania. Żadnego dodatkowego chodzenia, kłaniania się czy nawet majstrowania przy rękawach. Nawet nie musieliśmy zakładać kimon. Zaś do shichido podeszliśmy, budując całość od podstaw. Najpierw rundka strzelania z pełną koncentracją na rozstawieniu stóp i utrzymaniu właściwej postawy. Potem uwaga przeszła na układ rąk podczas podnoszenia łuku. Jak to się udało (lub nie), przeszliśmy do pierwszego etapu napinania. I tak dalej. Oczywiście, za każdym razem przechodziliśmy przez całość. W końcu wiemy jak to się robi. Wyzwanie polegało jednak na zwalczeniu chęci przykładania uwagi do innych elementów. Jeżeli pracujemy nad stabilną sylwetką, to pracujemy nad stabilną sylwetką, a nie kombinujemy z układem dłoni w momencie zwalniania cięciwy – nawet jeżeli jest to ten jeden wielki hondowy problem, z którym specjalnie przyjechaliśmy do Krakowa (lub z którym mieszkamy w Krakowie). Czyli powrót 3R.

Jednak ostatecznie udało nam się przejść przez całą procedurę i to akurat na czas. Nauczyciela trzeba było odwieźć na lotnisko, ale reszta miała wolną strzelnicę jeszcze przez kilka godzin, można było wdrożyć nabytą wiedzę w czyn… co jednak nie nastąpiło, bo chętnych do dalszego ćwiczenia było niewielu. Trochę było w tym zmęczenia, trochę logistyki jak rozkład jazdy pociągów czy konieczność przekazania łuków i strzał odjeżdżającym kolegom i koleżankom. A dlaczego trzeba było przekazywać te łuki? O tym najpewniej w drugim odcinku hondowego tryptyku, który dziać się będzie już w przyszłym tygodniu.

ostatnie szlify

wzdłuż rzeki i przez wzgórza

strzał od wachlarza

Więcej czytania:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *