To znów ten czasu w roku, kiedy pakujemy łuki w juki, z nimi zapas cięciw, bo będą mieć mnóstwo szans, by się rwać, a także naręcze stu strzał i jedziemy na Turniej 100 Strzał do Mysiadła. To ostatnie pakowanie tylko pod warunkiem, że jest się ekstrawaganckim, bo cztery strzały zwykle wystarczają… z akcentem na zwykle. Ale o tym później, bo wypada zacząć od początku. Klub Tametomo zaprosił międzynarodowe grono na dziewiąty Turniej 100 Strzał. Impreza odbyła się 7 września i poza reprezentacjami polskich klubów (gdzie i my mieliśmy swój wyjątkowo liczny wkład), przyjechali uczestniczy z Litwy, Łotwy i Szwecji. W tym roku zwycięzcą ponownie został Maksym Mikulski, za nim Krzysztof Haczek i na trzecim miejscu Bogdan Mytnik.
W zawodach wystartowało dwudziestu sześciu zawodników. Nasza reprezentacja liczyła trzy osoby: Adama, Michaela i Michała. I jak nam świetnie poszło! Już pierwszą rundę Michael otworzył kaichu [trafienie wszystkimi czterema strzałami wystrzelonymi podczas rundy] , w drugiej swoje kaichu dorzucił Adam, w trzeciej Michał. Po tych trzech rundach w pierwszej trójce mieliśmy dwóch zawodników, i jeszcze jednego na poziomie turniejowej mediany. Tak, był tam co prawda jeszcze Bogdan na pierwszym miejscu, ale Bogdan zwykle jest w okolicach pierwszego miejsca. I gdyby to był turniej noworoczny, rozgrywany na 12 strzał, to wracalibyśmy na Śląsk jako legendy! Ale to nie był turniej noworoczny, przyszła pierwsza przerwa na kawę i wszystko rozbiła, a przez kolejne dwadzieścia dwie kolejki nie udało nam się tego rozbicia poskładać. A ponoć ta pierwsza przerwa zdziałała cuda dla ogólnej średniej, tak przynajmniej mówią statystyki podane przez Monikę, która nadzorowała przebieg zawodów.
Przebieg zawodów
Pogadajmy więc o trójce na podium. Pierwszą rundę Bogdan zaczął mocną czwórką, Krzysztof trafił dwa razy, a Maks ani razu. I dodajmy, że była to ostatnia seria dla Maksa, kiedy wszystkie cztery strzały minęły cel. Zostało dziewięćdziesiąt sześć strzał do końca, dużo może się jeszcze zdarzyć. To dużo mogło przybrać m.in. postać trzech kaichu pod rząd trafionych przez Maksa i czwartej rundzie przegonił jednym punktem Krzysztofa, a w dziewiątej dogonił Bogdana z wynikiem dwudziestu pięciu punktów. W dziesiątej Maks i Bogdan trafili po trzy razy, a potem na chwilę Bogdan zyskał przewagę, dając się jednak przegonić po czternastej rundzie – trzydzieści dziewięć do trzydziestu ośmiu. I od tego momentu Maks już prowadził do końca turnieju, ciągle powiększając przewagę. Czternasta runda była też tą rundą, w której Krzysztof zaczął zmniejszać dystans do Bogdana, z siedmiu punktów straty przeskakując na cztery, a potem zrównując się z nim w rundzie siedemnastej na poziomie czterdziestu trzech punktów. I aż do końca nie oddalili się od siebie o więcej niż jeden punkt, co jakiś czas zamieniając się miejscami. Fakt, że cały czas widoczna była tablica z wynikami i to prosto przed łucznikami podchodzącymi do swoich stanowisk, zapewne nie pomagał. Albo nie pomagał tylko osobom na pierwszym stanowisku, które cały czas miały ranking przed oczami, reszcie zasłaniali poprzednicy. W dwudziestej czwartej rundzie Krzysztofowe kaichu przebiło trójkę Bogdana, a w kolejnej rundzie obaj uzyskali identyczny wynik. Ta dwudziesta czwarta runda jest o tyle istotna, że była to ostatnia runda, kiedy Bogdan i Krzysztof mieli jeszcze szansę dogonić Maksa.
Definicyjny wtręt, bo zaraz będzie o tym nieco więcej: kiedy mówię „mieć szansę dogonić”, mam na myśli mniej więcej: „dogoniliby, gdyby od tego momentu do końca trwania zawodów trafiali kaichu za kaichu, a goniona osoba już nic więcej nie trafiła”. Czyli realnie jest to niewielka szansa na dogonienie. Ale dla przedstawienia obrazu, osoba na ostatnim miejscu w turnieju straciła jakąkolwiek szansę na miejsce w pierwszej trójce po szesnastej rundzie – tj. nawet strzelając do końca czwórki nie zyskałaby więcej punktów, niż w tamtym momencie miała osoba na trzecim miejscu. Po osiemnastej rundzie jeszcze jedna osoba odpadła z wyścigu o podium, a prawdziwy pogrom nastąpił po rundzie dwudziestej, już dwanaście osób na pewno było poza podium. Po dwudziestej trzeciej rundzie już nic nie mogło zmienić ekipy na podium, choć jeszcze jedną rundę wcześniej pięć osób mogło próbować gonić.
I tak oto Maks po raz drugi wywalczył zwycięstwo, zdobywając tym razem sześćdziesiąt dziewięć punktów, jednocześnie o jedno trafienie poprawiając swój rekord. Krzysztof uzyskał sześćdziesiąt trzy trafienia, taki sam wynik jak rok wcześniej, jednak jest to o dziewięć punktów mniej niż w dotychczas najlepszym dla siebie roku 2017. Bogdan zakończył z sześćdziesięcioma dwoma punktami, do rekordu z 2018 zabrakło ośmiu.
Liczby
Podczas ogłaszania wyników Monika już przedstawiła kilka liczb, które zwyczajowo podaję. A i dobrze by było w końcu napisać tę relację, więc będzie w miarę krótko:
Za turnieju zanotowano łącznie tysiąc trzy trafienia, co daje średnią 38,58%. Jest to spadek w stosunku do 39,62% z zeszłego roku.
Kaichu zdobyto trzydzieści trzy razy, raz więcej niż rok temu. Udało się to osiemnastu osobom. Maks osiągnął to siedem razy, a Bogdan i Krzysztof po trzy razy.
Tylko trzech zawodników nie miało serii bez trafień, poza Bogdanem i Krzysztofem do tej grupy dostał się też Patryk.
Najczęściej trafianym mato było mato numer osiem, do którego strzelali Maks, Vladimir i Blanka. Sto czterdzieści dziewięć strzał przebiło to mato, zabrakło jednej strzały do równych 50%. Zaś najrzadziej trafiane było mato numer jeden, tylko sześćdziesiąt dziewięć razy – czyżby presja tablicy wyników? Dla kontekstu – to tyle trafień ile wynosi wynik zwycięzcy. Przypis: formalnie najmniej strzał trafiło w dziewiąte mato, ale do niego strzelały dwie osoby.
Jak wygląda statystyczny zwycięzca zawodów?
- Panie kontra panowie: 35,66% do 40,11% (siedemnastu mężczyzn, dziewięć kobiet)
- Okularnicy kontra widzący: 40,11% do 37,76% (dziewięciu okularników, siedemnastu widzących)
- Shamen [unoszenie łuku z boku ciała, utożsamiane ze szkołami bojowymi] kontra shomen [unoszenie łuku przed sobą] : 43,44% do 23% (dziewięciu shamenowców, siedemnastu shomenowców)
- Kraj: Litwa 32,33%, Łotwa 50%, Szwecja 42% i Polska 38,76%
- Preferencji żywieniowych nie uwzględniłem w wynikach, bo nie miałem okazji ich spisać. Czyli w kategorii ochrony danych osobowych – organizatorzy kontra ja: 1 do 0.
Tu trzeba dodać, że dwa z tych krajów miały jednoosobowe reprezentacje, a wiadomo co to robi ze statystykami. Ale zasady to zasady. Więc turniej powinien wygrać mężczyzna w okularach, pochodzący z Łotwy, strzelający stylem shomen… i nie było takiego na turnieju.
I na koniec, według danych podanych przez Monikę, podczas turnieju straciliśmy dwie strzały (jedna nasza – tak, to ten moment, w którym wyjaśniam tajemnicę z nagłówka!), trzy cięciwy (jedna nasza), osiem strzała spadło przed wystrzeleniem (a tu już nie wiem czy nam) i raz przestrzelono matowaku [drewniana część mato, czyli tarczy] (to nie my).
Poprzednie wyniki
- 2024
- 1 miejsce: Maksym Mikulski, 69 pkt.
- 2 miejsce: Krzysztof Haczek, 63 pkt.
- 3 miejsce: Bogdan Mytnik, 62 pkt.
- 2023
- 1 miejsce: Maksym Mikulski, 68 pkt.
- 2 miejsce: Krzysztof Haczek, 63 pkt.
- 3 miejsce: Jodok Simma, 60 pkt.
- 2022
- 1 miejsce: Ákos Nagy, 69 pkt.
- 2 miejsce: Krzysztof Haczek, 61 pkt.
- 3 miejsce: Denis Ugriumov, 59 pkt.
- 2021
- 1 miejsce: Bogdan Mytnik, 68 pkt.
- 2 miejsce: Manfred Riemer, 63 pkt.
- 3 miejsce: Robert Ruszth, 63 pkt.
- 2019
- 1 miejsce: Bogdan Mytnik, 64 pkt.
- 2 miejsce: Dawid Bugryn 63 pkt.
- 3 miejsce: Ákos Nagy, 62 pkt.
- 2018
- 1 miejsce: Jodok Simma, 77 pkt.
- 2 miejsce: Bogdan Mytnik, 70 pkt.
- 3 miejsce: Karolyi Tamas, 61 pkt.
- 2017
- 1 miejsce: Krzysztof Haczek, 72 pkt.
- 2 miejsce: Vitalijus Bertašius, 58 pkt.
- 3 miejsce: Robert Ruszthy, 57 pkt.
- 2016
- 1 miejsce: Krzysztof Haczek, 64 pkt.
- 2 miejsce: Jodok Simma, 62 pkt.
- 3 miejsce: Peter Stampach, 55 pkt.
- 2015
- 1 miejsce: Jodok Simma 74 pkt.
- 2 miejsce: Krzysztof Haczek, 69 pkt.
- 3 miejsce: ?